W czym pomagam?
Często słyszę takie oczekiwanie. To trochę jakbyś powiedział „chcę być lepszym szefem”. Rzecz w tym, że taki zwrot znaczyć może tak dużo, że ta mnogość znaczeń może powodować, że nie wiesz, od czego zacząć. No więc zajmując się razem ze mną swoją efektywnością możesz liczyć na pełną analizę tego, w czym konkretnie chcesz być bardziej efektywny, w jakich obszarach wymagana jest zmiana, jak ją zmierzyć, byś widział realną poprawę i w końcu „action plan”, czyli działanie krok po kroku – dla Ciebie i współpracowników i z dnia na dzień obserwować lepsze efekty. Gotowy?
Uwierz mi, że okiełznanie komunikacji w firmie to coś, co można rozwijać ciągle. Mówię tak dlatego, żeby przede wszystkim wstrzymać myślenie o „chaosie”. Rozumiem, że po prostu spotykasz się z sytuacjami, w których ewidentnie obserwujesz rezultaty odmienne od oczekiwanych. Tak, absolutnie to kwestia komunikacji. Możemy przyjrzeć się bliżej temu, co, przez kogo, komu, po co i w jaki sposób oraz trybie jest przekazywane. To klucz do sukcesu, by budować mosty, a nie stawiać mury. Chcesz?
Warunków budowania zespołu marzeń jest mnóstwo. Po pierwsze przyda się wspólny cel. Po drugie jasny podział odpowiedzialności i zadań. Określone kompetencje i dopiero dobór ról, czyli właściwych osób. Jeśli cokolwiek poszło w tych obszarach nie tak, zainfekowane mogą być pozostałe. Dlatego nie od ludzi, ale od celu zaczęlibyśmy naszą przygodę, byś ze spokojem poukładał całą resztę. Masz ochotę?
Jeśli zapytasz siebie, co jest Ci potrzebne, żeby się zaangażować, to z pewnością przyznasz, że jest to: robienie tego, co lubisz i/lub Cię interesuje; zapewniona przestrzeń na samodzielność; sens wyniku, do jakiego dążysz – czyli, że to coś Tobie i/lub innym do czegoś się przyda. Wtedy po prostu nie zastanawiasz się czy Ci się chce, tylko robisz. Dokładnie tak samo jest z Twoimi współpracownikami. Najczęściej w jednym z tych trzech obszarów coś nie działa. Możemy to zmienić, by zaangażowanie współpracowników przyniosło spodziewane efekty. Reflektujesz?
I nikt tak dobrze nie zrobi tego, jak Ty? A może po prostu jest szybciej, kiedy robisz to sam? Rozumiem naprawdę doskonale. Tylko jeśli właśnie to czytasz, to znak, że może masz już tego dość. I teraz pytanie, czemu komuś nie oddasz części swoich zadań? Nie ma komu? Nie znają się? Nie potrafią? Nie ufasz? Nie chcesz polegać na innych? Oczekują tego? Która odpowiedź jest Twoją? A może wciąż trafiasz na błędy rekrutacyjne? Możemy coś z tym zrobić – wspólnie znaleźć odpowiedź i zacząć to zmieniać, byś miał więcej czasu na inne równie ważne dla siebie rzeczy. Zainteresowany?
Nadmiar pomysłów brzmi bardzo znajomo. Tylko, że skłonność do „krzątaniny” to jeszcze nie przedsiębiorczość. Sama często padałam ofiarą własnej kreatywności. Każdy kolejny pomysł jest równie fajny, wciągający, perspektywiczny. Tylko działy się dwie rzeczy – po pierwsze z czasem okazywało się, że nie wszystkie w ogóle mam ochotę robić, a po drugie moi współpracownicy delikatnie mówiąc, nie nadążali za tym, co „dziś” jest dla mnie priorytetem. Sama się w tym gubiłam. No więc zmiana była gruntowna i to w wielu obszarach. Bywało ciężko, ale frustrację zamienić na satysfakcję – bezcenne! Mogę się z Tobą tym podzielić. Skłonny do takiego wysiłku?
Może być, że nawet przy spektakularnych sukcesach finansowych brak energii, a radość jest odległym wspomnieniem. Ile to już trwa? Jeden z moich klientów uświadomił sobie, że „zapomniał” sprzedać firmę. Tak się wkręcił, że główny cel, dla którego rozwijał firmę delikatnie mówiąc mu „umknął”. I oczywiście nic w tym złego by nie było, w końcu cele mogą się zmieniać. Jednak, gdy zaczęliśmy pracę, to podobnie jak u Ciebie, entuzjazm gościł u niego z częstotliwością występowania polubownych rozwodów. A co Tobie odebrało przyjemność? Możemy poszukać odpowiedzi razem. Jak bardzo masz już dość?
Rozumiem, że z jakiegoś powodu teraz postrzegasz ich jako niesamodzielnych? W jakich konkretnie obszarach? Czego konkretnie (nie) robią? Nie myślą? Nie rozumieją strategii? Co chciałbyś, aby się zmieniło? Po czym poznasz, że już są samodzielni? Wiem, strasznie dużo pytań. Jednak to jest bardzo szeroka kwestia, a jeśli zacznę bez wstępnej diagnozy, to mogę absolutnie minąć się z tym, co dla Ciebie jest ważne. Możemy skupić się na delegowaniu. Może to być kwestia komunikacji, zaufania, relacji, firmowych standardów. A może z ich perspektywy to wygląda zupełnie inaczej? I działacie na siebie ja magnesy o tej samym znaku – każda strona ma siłę, tylko wzajemnie się odpychają? Najważniejsza jest właściwa diagnoza, potem jest już z górki :). Działamy?
Spółka jest jak przysięga małżeńska – wielkie oczekiwania i nadzieje przy naprawdę niewielkiej świadomości tego, w co się pakujesz. Nic dziwnego, że tak niewiele zarządów to zgrane teamy, przyjaciele i biznesowi giganci w jednym. Oparte na przyjaźni biznesy popadają w pułapkę dbałości o relację kosztem firmy. Bez relacji, same kompetencje prowadzą do rywalizacji i zwycięstwa silniejszego. Jeden z moich klientów powiedział mi kiedyś, za co jestem mu ogromnie wdzięczna, że dla niego współpraca wspólników to permanentna wymiana i zaufania i kompetencji. Pomyślałam wtedy, że właśnie to jest to – jeśli, któregoś z tych elementów brakuje niemożliwa staje się efektywna praca na rzecz rozwoju osobistego i spółki. Nie ma też miejsca, by sprawdzać czy na pewno jest nam nadal ze sobą po drodze. Pracowałam z dziesiątkami zarządów. Każda historia była inna. Nie za każdym razem cel współpracy został osiągnięty. Nie zawsze wszyscy wspólnicy tak samo chcieli zmiany. Ale czy w takiej sytuacji dojście już do tej jasności, kto czego oczekuje nie jest swoistym sukcesem? A jak to jest u Was?